ZDECYDOWAŁAM, że jednak dokończę... :)
Karteczkę Nimuchy postanowiłam zliftować, choć u mnie z wyszukanymi mediami średnio...
od początku mnie zauroczyła oryginalna wersja,
oto ona
mojej wersji daleko do ideału, ale jednak stwierdziłam, że się "pochwalę"
zadziwiające jest to, że udało mi się ją dokończyć, ponieważ po zrobieniu tła według jakże prostego i jednocześnie fantastycznego kursiku zamieszczonego TU emocje opadły i wszystko leżało, i czekało praktycznie do ostatniej chwili... od początku jednak wiedziałam, że wykorzystam miarkę z mleka modyfikowanego mojej Gorzatki... Jakoś tak mi się widziała jako podstawa kwiatka... którego płatki zrobione są z najzwyklejszego szarego papieru toaletowego, pomalowanego farbką akrylową...
Pod spodem jest kwiatek wycięty ze starych firanek ( które zbieram i magazynuję- zresztą jak większość "nikomu niepotrzebnych rzeczy", ku utrapieniu mojego męża:)) zabarwionych pierwotnie tylko herbatą, a że wydały mi się zbyt blade, poprawiłam je jeszcze na mokro akwarelkami w kredkach...
poza tym dodałam troszkę sznurków, rzemyk i stikersiki..
wyszło jak wyszło :P
a Karteczkę zgłaszam:
na wyzwanie, które organizuje Diabelski Młyn
oraz na wyzwanie kwiatowe na Scrap-Ścinkach,
mam nadzieję, że mój kwiatek z papieru toaletowego można zaliczyć do "ścinkowych"... motylek i elementy prostokątne też powinny spełniać warunki wymiarowe scrap-ścinków... :)